Jeszcze w latach 70-tych XX wieku na dawnym „Obszarze” Zamoyskiego, na północ od obecnej ulicy Lubelskiej - równolegle do niej, Garb Włodawski przecinał wąwóz, który ciągnął się i podnosił od doliny Bugu („nizu”) aż po obecną ulicę Piłsudskiego. W jego środku (bliżej ulicy Przemysłowej) znajdowała się „Łysa Góra”, którą niejako otaczał. „Łysa” była wysokości Garbu Włodawskiego. Ulica Przemysłowa była nasypana i na samym dole wąwozu pod ulicą przebiegał przepust z cementowych kręgów.
Cały obszar wąwozu porośnięty był sosnami („Lasek”), na których nocowało stado gawronów, stąd na trawie lub wydeptanych ścieżkach poniżej zalegały ptasie odchody, zdarzały się także martwe ptaki.
„Łysa” była „ośrodkiem” ryzykownych sportów zimowych takich jak zjazd w „narciarach” (ówczesne buty do nart) po wyślizganej trasie z małą skocznią na końcu itp. Dymiące kominy mleczarni, piekarni i masarni powodowały, że śnieg był z wierzchu szary, z drobinkami sadzy.
Było to też miejsce ulubione przez młodocianą żulię. Gdzie np. wagarujące wyrostki piekły w glinie ukradzioną kurę. Było to miejsce dzikie i wolne. Nie całkiem bezpieczne. Także śmietnik. Dziś zasypane.